ZAPRASZAM

poniedziałek, 24 października 2011

KONIEC JESIENI

Cóż jesień powoli odchodzi w zapomniane. Nie długo spadnie śnieg i znowu zaczną się problemy.  No właśnie, co za osioł to wymyślił. Niepotrzebnie tyle wody się marnuje. A do tego policzyć te kilowataty, które zużyją lodówki by to zamrozić... koszmar. Ci na górze robią sobie jaja, bo chcą bałwanka na gwiazdkę ulepić, a ci na dole zbierają na tace by modlić się za tych co nogi na śliskim połamali. To jakaś paranoja. Żeby leżał spokojnie, to by było pół biedy. Ale to tak jak z mężem, który chce, ale nie może. Tak, tak - ze śniegiem też tak bywa. Spadnie taki i chce pokazać jaki jest biały i czyściutki... Wystarczą dwa tiry z węglem i już po jego wspaniałości. Robi się szary nie wyraźny, a potem ze wstydu topi. Robi się breja, w której brniemy po kolana, klnąc na przyrodę i czule wspominając lato. I co wtedy? Wpadamy do domu, zdejmujemy ciuchu i hyc do łóżka. No i potem nie ma być na świecie przeludnienia. Tak , tak wszystkiemu winna zima.
No, ale wtedy jest też przyjemnie...
- E.. jak przyjmie, to nie żałuj. W końcu po to się człowiek rodzi, by czasami se dogodził.

Brak komentarzy: