Gdzieś nad rzeczką z pełną teczką,
dziecko przykucnęło.
Co nie w szkole dziś matole,
sumienie go pyta?
Gdybym później się narodził,
to do szkoły bym nie chodził,
- dziecko odpowiada.
Miło tak czasami z sobą ,
troszeczkę pogadać.
Zajrzę sobie do swej teczki,
troszeczkę zgłodniałem.
Myślę będą dziś bułeczki,
i gęsi kawałek.
Znowu wielka niespodzianka,
z margaryną chlebek.
Sąsiad gęsi nie wypuścił,
choć słonko na niebie.
Wczoraj pani nam mówiła,
że pięć stów dostanę.
Mamie o tym nie wspomniałem,
no bo przyszedł Janek.
Janek synem jest proboszcza,
i się gnój pochwalił,
u nich księża na probostwie
wszyscy już dostali.
Gdybym zrodził się w komunie,
wyżywienie było.
Bułka z masłem i kakao,
w szkole było miło.
Ale teraz mamy lepiej,
mama ma zasiłek.
Na dwa dni to nam wystarczy,
potem za seks żyje.
A z sąsiad, kawał chama,
wczoraj z mamą bywał.
Dzisiaj gęsi nie wypuścił,
taka z niego gnida.
Może powiem o tym tacie,
to mu mordę złoi?
Ale wtedy płot postawi
i na złość nam zrobi.
Fajnie dziś się rozmawiało
czas do domu wracać.
I pamiętać o tym muszę,
że tata ma kaca.
PS.
Szkoły zbytnio ja nie lubię,
tak jak inne dzieci.
Chociaż, szczerzę muszę wyznać,
religia obleci.
Optymizmem mnie napawa,
lubię wierzyć w cuda.
Myślę, kiedy będę już dorosłym,
mnie też coś się uda.
No na przykład takie wino,
z wody zamienione.
Posiąść taką umiejętność,
lepiej niż mieć żonę.
Tata tego też próbował,
lecz się nie udało.
Mama daje mu jabola,
zawsze krzyczy – mało.
Kiedy będę już dorosłym,
to sobie poradzę.
Wygram w totka jakiś milion,
lub otrzymam spadek.
DZIEŃ DRUGI
Dzisiaj w szkole też nie byłem,
grypa mnie dopadła.
Pewnie to jest ptasia grypa,
od gęsiego sadła.
Sąsiad też był dzisiaj miły,
kupił mi rogala.
Teraz z mamą na tapczanie,
ćwiczenia odwala.
Mama piwo mu kupiła,
on mi pół darował.
Nie tak całkiem za darmochę,
bym rączek nie chował.
to do szkoły bym nie chodził,
- dziecko odpowiada.
Miło tak czasami z sobą ,
troszeczkę pogadać.
Zajrzę sobie do swej teczki,
troszeczkę zgłodniałem.
Myślę będą dziś bułeczki,
i gęsi kawałek.
Znowu wielka niespodzianka,
z margaryną chlebek.
Sąsiad gęsi nie wypuścił,
choć słonko na niebie.
Wczoraj pani nam mówiła,
że pięć stów dostanę.
Mamie o tym nie wspomniałem,
no bo przyszedł Janek.
Janek synem jest proboszcza,
i się gnój pochwalił,
u nich księża na probostwie
wszyscy już dostali.
Gdybym zrodził się w komunie,
wyżywienie było.
Bułka z masłem i kakao,
w szkole było miło.
Ale teraz mamy lepiej,
mama ma zasiłek.
Na dwa dni to nam wystarczy,
potem za seks żyje.
A z sąsiad, kawał chama,
wczoraj z mamą bywał.
Dzisiaj gęsi nie wypuścił,
taka z niego gnida.
Może powiem o tym tacie,
to mu mordę złoi?
Ale wtedy płot postawi
i na złość nam zrobi.
Fajnie dziś się rozmawiało
czas do domu wracać.
I pamiętać o tym muszę,
że tata ma kaca.
PS.
Szkoły zbytnio ja nie lubię,
tak jak inne dzieci.
Chociaż, szczerzę muszę wyznać,
religia obleci.
Optymizmem mnie napawa,
lubię wierzyć w cuda.
Myślę, kiedy będę już dorosłym,
mnie też coś się uda.
No na przykład takie wino,
z wody zamienione.
Posiąść taką umiejętność,
lepiej niż mieć żonę.
Tata tego też próbował,
lecz się nie udało.
Mama daje mu jabola,
zawsze krzyczy – mało.
Kiedy będę już dorosłym,
to sobie poradzę.
Wygram w totka jakiś milion,
lub otrzymam spadek.
DZIEŃ DRUGI
Dzisiaj w szkole też nie byłem,
grypa mnie dopadła.
Pewnie to jest ptasia grypa,
od gęsiego sadła.
Sąsiad też był dzisiaj miły,
kupił mi rogala.
Teraz z mamą na tapczanie,
ćwiczenia odwala.
Mama piwo mu kupiła,
on mi pół darował.
Nie tak całkiem za darmochę,
bym rączek nie chował.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz