autor: Wojciech Wiatr
W małej mieścinie, niech będzie Ost,
Mieszkało raz trzech braci.
Jedn z nich mądry dosyć był,
Tych dwóch - zaś nie kumaci.
Życie spokojnie wiedli swe,
Lecz miłość ich dorwała.
I już mieścina zwana Ost,
Troje idiotów miała.
Serca waliły im jak młot,
Tak w nich nadzieja biła.
Nie widział przecież żaden z nich,
Że w konia ich robiła.
I śmiechu słychać było głos,
Gdy miłość się kochała.
Ale nie z żadnym, żadnym z nich,
Z innymi - z nich dworowała.
I tak poroża rosły im,
Wszyscy z nich wokół kpili.
Choć koniec dla nich smutny był,
Trzech braci - odstrzelili.
I powiesili głowy ich,
Wysoko gdzieś na ścianie.
Bo takie rogi, to rzadkość dziś,
Stąd właśnie - to rozstrzelanie.
I zapomnienia przyszedł czas,
I nikt ich nie pamiętał.
Ktoś wspomniał - spotkał ich ten los,
Bo miłość jest przeklętą.
Ja jednak powiem dzisiaj wam,
Imiona braci owych.
Wiara, Nadzieja, Miłość - to,
Imiona tych trzech straconych.